Jak nie przejmować się zdaniem innych? Ilu z nas zadaje sobie to pytanie…

Kilka lat temu zrzekłam się opinii o sobie. Uznałam, że nie jest mi ona do niczego potrzebna a tak naprawdę tylko mi przeszkadza…

Przestałam skupiać się na tym, jaka jestem a zaczęłam na tym, CO ROBIĘ i co przez to wnoszę w ten świat. Zaczęłam patrzeć na swoje życie przez pryzmat owoców własnych czynów, a nie moich czy obcych opinii.

Lekkość, której doświadczyłam odczułam jak mentalną rozkosz.

Większość życia chciałam być JAKAŚ, żeby coś uzyskać (docenienie, uwagę, miłość, akceptację itp.), ale przez tą gonitwę nabawiłam się uzależnień, depresji i niedostatku.

Kiedy przestałam o sobie myśleć – ulżyło mi. Zaczęłam myśleć o swoich akcjach i ich konsekwencjach i to był strzał w dziesiątkę. Tu powitałam samodyscyplinę, własną sprawczość i w końcu poczułam, że jestem u siebie.

 

Brak oceny własnej osoby łączy się też z wolnością od oceny innych.

 

Pewnie, że odczuwam wrażenia i emocje w związku z różnymi ludźmi, ale nie wyrabiam sobie o nich świadomie opinii, tak jak kiedyś.

Bo co ja wiem?

I co z tego, że wydaje mi się, że wiem?

Czy to cokolwiek zmienia? Jedynie punkt widzenia a ten może przeszkadzać w dobrym działaniu.

Tam, gdzie trzeba wyrobić sobie opinię, to trzeba, ale nie jest to już mój modus operandi i świetnie mi z tym.

Polecam każdemu! Zwłaszcza tym, którzy są nadwrażliwi na krytyczne albo pochwalne opinie innych.

 

Brak oceny własnej osoby łączy się z świadomością, że TWOJA WARTOŚĆ ZAWSZE BYŁA, JEST I BĘDZIE TAKA SAMA.

 

Bez względu na to czy moja mama mnie krytykowała, gnębiła czy chwaliła…

Bez względu co ojciec, wujek czy dziadek mi zrobił, żaden z nich ani na chwilę nie odebrał ani odrobiny z mojej wartości i godności człowieka…

Jestem po pierwsze kochana przez Wszechmogącego Boga, który mnie wybrał i na świat powołał, po to abym kontynuowała Jego Dzieło- abym mnożyła dobro, miłość, nadzieję.

Żadna ciemność tego świata nie jest w stanie zmiażdżyć światła we mnie, bo ŚWIATŁO to pochodzi od Boga nie od ludzi. Człowiek może zniszczyć to co ludzkie, może zranić na wskroś ale WARTOŚCI- ŚWIATŁA nie dotknie żadne ZŁO!

Dziś wybieram myśleć o sobie jako o Dziecku Boga po pierwsze.

Bóg w swoich kochających rękach trzyma moją WARTOŚĆ i osłania przed moją i cudzą słabością.

 

Nikt ani nic do mojej wartości nie doda, ani z niej nie odejmie.

 

Uznaję to.

Akceptuję to.

Uczę się tego.

Według tego żyję i będę żyć.

Dalej będę czuć wszystko, ale pamiętać będę o tym, że WARTOŚĆ sięga dalej niż emocje i odczucia.

Poczucie mojej wartości mogę mieć dziś niskie, bo skrzywdzono mnie nie raz ale moje poczucie NIGDY nie zmienia mojej wartości- o tym decyduję się przypominać sobie nieustannie.

Z biegiem czasu pielęgnując w sobie świadomość bycia kochanym przez Boga moje poczucie wartości wzrośnie, bo przestanę już uzależniać je od moich sukcesów i porażek, od pochwał czy krytyki, od tego czy jestem w gronie ludzi, czy jestem samotny.

Ludzie dalej na mnie oddziałują, ale to mnie już nie wycofuje, nie zatrzymuje, nie zniewala…

 

Teraz idę w pełnej świadomości tego, kim jestem i skupiam się na pomnażaniu dobra, odkrywaniu i wypełnianiu swojego powołania.

 

Dziś wszystko jest dla mnie możliwe.

Dziś idę robić to, co dyktuje mi dusza, a nie to co dyktują mi stereotypy, moje szkodliwe przekonania z domu, mój lęk, moja mama, koleżanka, czy przewidywania ekonomistów.

Dziś wiem, że sensem mojego życia jest być w prawdzie tego, do czego zostałam powołany.

Krytyka mojej matki, przewracanie oczami kumpeli, wytykanie palcami, hejt na mediach, podśmiewywanie i krytykowanie, komentarze podczas Wigilii, mój własny lęk, nawał problemów, NIC MNIE JUŻ NIE ZATRZYMA‼️

Mogę upadać, mogę się potykać, mogę wygrywać i przegrywać, mogę sięgać gwiazd i dotykać dna i nigdy nic nie spowoduje, że zawrócę z DROGI.

Dziś żyję NAPRAWDĘ.

Dziś nie czekam na dobre okoliczności – dziś to ja je tworzę poprzez zmianę w sobie.

 

Jestem bezpieczna.

Jestem kochana.

Jestem wolna.

 

Idę dalej w wolności kreować dobro, mnożyć nadzieję, wnosić wartość w świat zewnętrzny a miłości Boga nigdy mi nie zabraknie.